List ks. Johna Bashobory

Podczas Mszy św. o uzdrowienie w parafii św. Stanislawa BiM na Manhattanie, koordynatorka Wspólnoty Dobrego Samarytanina Małgorzata Kaleta nawiązała kontakt z charyzmatycznym kapłanem Bashoborą, który ma pod opieka prawie 8 tysięcy dzieci, w większości osieroconych w Ugandzie.  Gdy dowiedział się o naszej działalności, poprosił Wspólnotę o wsparcie. 

Na spotkaniu Wspólnoty zdecydowaliśmy, wesprzeć dzieło ojca Bashobory, jako że Centrum Samarytańskie w Tanzanii, które wspieraliśmy do tej pory było już na ukończeniu.  Wysłaliśmy już $4 000 na wykopanie studni głębinowej oraz $22 000 na fundamenty Wioski Dziecięcej ojca Bashobory. Obecnie przygotowujemy się do charytatywnego kiermaszu przed Bożym Narodzeniem, z którego dochód będzie przeznaczony na budowę Wioski Dziecięcej ojca Bashobory w Ugandzie. Jest to odpowiedź na prośbę ojca Bashobory w czasie spotkania z nim oraz odpowiedź na jego listy skierowane do Wspólnoty Dobrego Samarytanina.

„Członkowie Wspólnoty Dobrego Samarytanina,

Z sercem pełnym miłości, w Imię Jezusa bardzo serdecznie pozdrawiam was wszystkich i dziękuję za otwarte i hojne serca gotowe na wesprzeć w budowie Wioski Miłosierdzia Bożego dla dzieci. Wioska zapewnieni opiekę i wsparcie niemowlętom i dzieciom w wieku poniżej 5 lat. Jestem ogromnie wzruszony waszą hojnością. Każde dziecko, które trafia do mnie ma za sobą przerażająca historię.

Większość z nich to dzieci porzucone i pozostawione na pewną śmierć w śmietnikach, na poboczu drogi, w krzakach i wielu innych potwornych miejscach. Ci, którzy nas znają przynoszą te dzieci do naszej Fundacji, bo wiedzą, że nikt inny ich nie przyjmie i nie będzie się nimi opiekował. Nie popieramy adopcji tych dzieci przez rodziny zastępcze, ponieważ mamy uzasadnione obawy, że w tych rodzinach zastępczy niewinne dzieci są wykorzystywane do niewolniczej pracy, są sprzedawane, czasami nawet do domów publicznych lub na rządy do przeszczepów.

Przyjmujemy każde dziecko i zapewniamy opiekę, na jaką pozwalają nam możliwości materialne. Czasami desperacko walczymy, aby zapewnić dzieciom minimalną pomoc, konieczną do przetrwania. Stajemy przed wieloma wezwaniami. Brakuje nam żywności koniecznej do przeżycia, nie mamy pieniędzy na jej zakup. Brakuje nam najkonieczniejszych rzeczy dla dzieci, których ciągle nam przybywa. Obecnie mamy ich w tym ośrodku (jednym z wielu) 191. Ciągle brakuje nam między innymi: prześcieradeł, koców, ręczników, a zwłaszcza moskitier, które są rzadkością.

Dzieci, które już chodzą śpią na matach rozłożonych na zimnej i brudnej podłodze. Nie mamy dla nich wystarczającej ilości łóżek. Nigdy nie ma wystarczającej ilości pampersów, środków higienicznych, papieru i wieli innych rzeczy koniecznych do normalnego życia. Toalety są bardzo i nie zapewniają odpowiedniej higieny. Często są wyposażone w jakąś miednice i wiadro. Brakuje nam oddzielnych toalet dla chłopców i dziewcząt.

Nasza obecna jedyna toaleta dla dzieci w wieku od 4 do 5 lat znajduje się poza kampusem i jest w bardzo złym stanie. Kiedy dzieci korzystają z tej łazienki poza kampusem, musimy je pilnować, bo mogą być porwane. Po wybudowaniu podstawowych budynków musimy je otoczyć solidnym płotem, aby dzieci czuły się i były bezpieczne. Panele słoneczne znacznie zmniejszyłyby koszty utrzymania tego ośrodka. Potrzebny jest także generator do wytwarzania energii. To tylko niektóre z naszych najważniejszych i koniecznych potrzeb”.