Na pielgrzymkowym szlaku
1 września 2015 roku około godziny 5:00 rano obudziliśmy się w urokliwym hoteliku w Altötting, aby o godzinie 6:00 sprawować Mszę przed słynną czarną figurą Matki Bożej Łaskawej w maryjnym sanktuarium narodowym Niemiec. Początki kultu maryjnego w Altötting wiązane są z postacią św. Ruperta z Salzburga, który miał nawrócić jednego z książąt bawarskich, Ottona, przyczyniając się tym samym do chrystianizacji tych ziem. Na początku VIII wieku św. Rupert wzniósł na miejscu dawnej świątyni pogańskiej kaplicę poświęconą Matce Bożej i umieścił w niej cudowną figurę Maryi. W 1489 r. dwaj miejscowi chłopcy stracili życie – jeden z nich pod kołami wozu ze zbożem, a drugi utopił się w rzece. Po żarliwej modlitwie zrozpaczonych matek przed figurą Matki Bożej chłopcy wrócili do życia. Wieść o tych wydarzeniach sprawiła, że Altötting zaczęły nawiedzać miliony pielgrzymów. W 1623 r. książę bawarski Maksymilian I ogłosił Czarną Madonnę patronką Bawarii.
Szliśmy do kaplicy Matki Bożej ze świadomością, że 76 lat temu o tej samej godzinie i tak samo słonecznej pogodzie niemieckie samoloty zrzucały pierwsze bomby na naszą Ojczyznę. O tych wydarzeniach przypominała także nam pobliska miejscowość narodzin Adolfa Hitlera, którą mijaliśmy zdążając autobusem do Altötting. Niewielkie sanktuarium ma niezwykłą atmosferę, jakby przenikniętą łaską spływająca z nieba. Do Mszy świętej służyło dwóch Niemców- zakrystianin i ministrant We Mszy św. uczestniczyli także Niemcy, nie rozumiejąc naszej polskiej mowy. To nie było ważnie, bo Eucharystia przemawia językiem zrozumiałym dla każdego, a jest to język miłości. Przed obliczem bawarskiej Czarnej Madonny zanosiliśmy wspólnie gorące prośby, a prośba o pokój między narodami i ludźmi w tym miejscu, w tym zgromadzeniu i w tym czasie nabierała szczególnego znaczenia.
Zapewne w takiej atmosferze przebiegało zawierzenie Niemiec Matce Bożej Łaskawej 18 listopada 1980 r. przez naszego papieża św. Jana Pawła II. Powiedział wtedy miedzy innymi: „Jak wszędzie, tak też i tutaj czuję potrzebę zawierzenia Tobie, Matko, która w Wieczerniku stałaś u początku Kościoła objawiającego się wraz z zesłaniem Ducha Świętego na Apostołów, tego właśnie Kościoła, który przed tyloma wiekami dotarł na tutejsze ziemie i stał się wspólnotą wśród ludów mówiących tym samym językiem. Zawierzam Ci, o Matko, całe dzieje tego Kościoła i jego zadania we współczesnym świecie”. O tym zawierzeniu przypomina spiżowa statua św. Jana Pawła II umieszczona na ścianie sąsiedniego kościoła. Święty niejako z góry spogląda na niewielką kapliczkę, w które znajduje się cudowna figura.
W tej kaplicy sprawowaliśmy ostatnią Mszę św. na piętnasto dniowej pielgrzymce szlakiem sanktuariów Europy, w czasie której pokonaliśmy autobusem około 5 tysięcy kilometrów. Była to pielgrzymka trudna, ale piękna i owocna. Mieliśmy zacząć swoje pielgrzymowanie od zwiedzenia Strassburga, ale stało się inaczej. W czasie przesiadki na londyńskim lotnisku zaginęło kilkanaście naszych walizek. Byliśmy zmuszenie pozostać w Monachium kilka godzin, czekając na samolot z Londynu, którym dostarczono zagubione bagaże. Aby nie marnować czasu udaliśmy się na zwiedzanie stolicy Niemiec. Przez uroczy Plac Maryi doszliśmy do katedra Najświętszej Marii Panny, która jest najważniejszą budowlą sakralną w Monachium i jednocześnie jego symbolem. Dwie, widoczne z daleka wieże stanowią rozpoznawalny na całym świecie akcent tego miasta. Jest to największy kościół w stylu gotyckim w południowej części Niemiec. Może on pomieścić dwadzieścia tysięcy osób, czyli aż o siedem tysięcy więcej niż liczyło miasto w momencie powstania katedry. Jedna z legend związana z tą katedrą wyjaśnia historię powstania odcisku stopy na posadzce świątyni. Otóż diabeł założył się z budowniczym świątyni, że w budowli będzie takie miejsce, z którego nie będzie widać okien. I rzeczywiście jeśli staniemy na odcisku stopy nie zobaczymy żadnych okien.
W czasie naszego długiego i trudnego pielgrzymowania były takie miejsca „odciśniętej stopy”, gdzie wydawało się, że łaska i światło z nieba nie docierają do nas. Ale było to złudzenie, bo Maryja otwierała dla nas okna nieba, które rozświetlały najgłębsze mroki duszy ludzkiej i świata. Tak odebraliśmy zagubienie naszych bagaży i nie planowanie nawiedzenie świątyni Jej poświęconej w Monachium. A później Maryja prowadziła nas drogą mierzoną kilometrami i drogą łaski spływającej z nieba. Ta jasność i łaska boża w sposób szczególny dotykały nas w miejscach przez Boga wybranych. Spoglądaliśmy z nadzieją w niebo w La Salette, Lourdes, Fatimie, Santiago de Compostela, Ars i wielu innych miejscach. Dzisiaj ze swoich domów, miejscowości spoglądamy w górę i widzimy niebo znad La Salette, Lourdes, Fatimy, Altötting….. a na nim, jak czytamy w Apokalipsie św. Jana „Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu”. Głęboko wierzymy, że „Niewiasta” wyprasza nam u swojego Syna łaski potrzebne nam i naszym bliskim do mądrego i pięknego przejścia naszej życiowej pielgrzymki, której kres zna tylko Bóg (Kurier Plus).