Pierwszy wigilijny stół dla sieroty

W sierpniu 2017 roku odwiedziliśmy z Klubem Nowojorskiego Podróżnika w Tanzanii misję Siostry Rut, która ratuje od śmierci głodowej porzucone sieroty i buduje dla nich sierociniec przy wsparciu Wspólnoty Dobrego Samarytanina z Nowego Jorku. Spotkanie z dziećmi, siostrą, kapłanem i biskupem głęboko zapadło w serca każdego z nas. Niejako za poręką Wspólnoty Dobrego Samarytanina przekazaliśmy na sierociniec $ 50 000. I w tym miejscu w imieniu Sierot i Siostry Rut i Wspólnoty Dobrego Samarytanina serdecznie dziękujemy wszystkim szlachetnym i hojnym ofiarodawcom.

Za niedługi czas bierzemy się za zbiórkę pieniędzy na ten cel. Jedno skrzydło sierocińca już jest wybudowane, drugie jest w budowie. Dzięki Bogu znalazł się hojny ofiarodawca Fundacja Watoto- Dzieci Afryki , która sfinansowała koszt konstrukcji i pokrycia dachu. Aby jednak sieroty mogły doświadczyć ciepła rodzinnego na najbliższe święta Bożego Narodzenia, mogły tam zamieszkać, trzeba wykończyć wnętrze. Wiemy, ile to kosztuję. Wierzymy jednak, że Polonia Nowego Jorku i okolic wraz ze Wspólnotą Dobrego Samarytanina zbierze na tyle pieniędzy, że porzucone dzieci zapalą po raz pierwszy w życiu światełka na własnej choince.

Planujemy bankiet Nowojorskiego Klubu Podróżnika i Wspólnoty Dobrego Samarytanina. Cały dochód z imprezy będzie przeznaczony na sierociniec. Prosimy o dzielenie się pomysłami na zorganizowanie tego bankietu. Może znamy artystów, którzy zechcą się włączyć w szlachetne dzieło. Organizować będziemy zbiórki przy kościołach lub innych miejscach. Podajemy także konto Siostry w Nowym Jorku, gdzie można będzie wpłacać ofiary na ten cel. Każdy pomysł jest dobry, aby zbudować sierociniec, pomnik szlachetnych serc. Dzięki temu Siostra Rut będzie wiedziała jaka suma jest na koncie i jak rozplanować wydatki na sierociniec. 

Teraz pracujemy nad nagłośnieniem tej sprawy. Przygotowujemy film o misjach. Napisaliśmy obszerny artykuł o sierocińcu, który dzięki życzliwości katolickiego tygodnika „Niedziela” będzie dostępny w Polsce i wielu innych krajach, w tym także w USA. Wiele osób i organizacji obiecało się włączyć to piękne dzieło.

Ks. Ryszard Koper

„Julianna od pierwszej rozmowy na Skype nazywała mnie swoją mamą. Przy spotkaniu była ogromnie uradowana i szczęśliwa, że ktoś ją zaakceptował i obdarzył miłością. Gdy my załatwialiśmy formalności z Biskupem Julianna siedziała w ogrodzie, czekając z niecierpliwością na spotkanie. Kiedy wyszłam na zewnątrz i zawołałam „Julianna”, dziewczynka podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyję. To było niesamowite przeżycie – jej małe serduszko biło przy moim. Nasze serca biły w rytmie ogromnej radości. Uniosłam moją małą córeczkę na rękach, a ona wtuliła się we mnie, patrząc na mnie tryskającymi radością swoimi ślicznym oczyma. Kiedy usiłowałam postawić ją na ziemi, podkurczała nóżki dając mi znak, że nie chce opuścić moich ramion. Siostra Rut, widząc to podeszła do mnie i powiedziała: „Małgosiu właśnie teraz spełnia się jej sen- marzenie z ostatniej nocy. Dzisiaj rano twoja córeczka po przebudzeniu przybiegła do mnie i z ogromną radością powiedziała: „Siostro, Siostro… śniło mi się, że dzisiaj przyjechała moja mama i cały dzień nosiła mnie na rękach”. Zrozumiałam wtedy jak ogromne znaczenie dla tych porzuconych dzieci ma bliskość drugiego człowieka, kogoś kto je pokocha, do kogo mogą powiedzieć: mamo, tato.

Przez cały pobyt nosiłam ją na rękach tuląc do siebie, aby choć przez chwilę mogła poczuć, że gdzieś daleko jest ktoś, kto bardzo ją kocha. Dzieci nie opuszczały nas ani na chwilę, a 9 letni Fryderyk ciągle szukał w grupie pielgrzymów swojego taty Jacka, który stał się dla niego upragnionym ojcem. Mały chłopczyk jak obłąkany chodził pomiędzy ludźmi przyglądając się każdemu mężczyźnie, niestety jego tato nie mógł tym razem z nami go odwiedzić. Zrozpaczony mały Fryderyk również, jak Juliana pragnął bliskości swojego adoptowanego rodzica. Siostra Rut widząc jego rozdarte serce przytuliła go mocno, aby chociaż trochę złagodzić jego tęsknotę za ojcowską miłością. Zaś ja starałam się wytłumaczyć dziecku, że jego tato bardzo go kocha, ale musiał zostać w Nowym Jorku, aby zarobić pieniądze na wybudowanie domku dla niego i reszty dzieci”.

Nasza Wspólnota przybrała formalny kształt w ramach Kościoła na prawach diecezji Musoma, a teraz pracujemy na formalnym zarejestrowaniem Wspólnoty Dobrego Samarytanina.

Bóg zapłać za wszelkie ofiary na ten szlachetny cel.

Małgorzata Kaleta